Szłam długim, szkolnym korytarzem. Ściany były wyłożone ciemnymi panelami, a podłoga bordowym, zniszczonym dywanem. Dochodziło tutaj bardzo mało światła, ponieważ na oknach znajdowały się kolorowe witraże.
Mijałam kilkoro uczniów, którzy uśmiechali się do mnie i witali. Oczywiście, kiwałam im na powitanie głową, ale nie miałam najmniejszej ochoty odwdzięczyć się im uśmiechem, no ale do tego już wszyscy w tej szkole byli przyzwyczajeni.
Stanęłam przed mahoniowymi drzwiami, ze złotą tabliczką na wysokości moich oczu: Dyrektor Thomas Matthews. Uniosłam swoją pięść, żeby zapukać, ale zrezygnowałam z tej opcji i nacisnęłam klamkę.
Przed oczami pojawiło mi się gabinet dyrektora, które było pomalowane na biało z czarnymi motywami. Po prawej stronie znajdowało się wielkie okno, które miało widok na cały szkolny plac oraz na akademik, gdzie uczniowie mieszkali podczas roku szkolnego. Po lewej znajdowała się wielka meblościanka z wieloma książkami, które zawsze mnie kuszą, żeby je przeczytać. Na środku stało ogromne biurko, na którym właśnie leżała półnaga Nicole i Thomas, którzy nie zauważyli tego, że weszłam.
- Przeszkadzam w czymś? - zapytałam i uniosłam brew.
Para na mój widok poczuła się trochę zakrępowana. Szybko zaczęli się ubierać. Przewróciłam oczami i zaczęłam tupać nogą. Przeniosłam wzrok na trzymane przeze mnie dokumenty.
- Coś ważnego? - uniosłam głowę i spojrzałam na Thomasa.
Popatrzyłam na Nicole, która gdyby mogła zabiłaby mnie swoim wzrokiem. Kiedy zrozumiała o co mi chodzi, wzięła swoją bluzę i ruszyła ku wyjściu, kręcąc swoimi biodrami na boki ile tylko mogła. Jeszcze przed zamknięciem drzwi zadźgała mnie ostatni raz.
Co to za głupia jędza, ugh!
Usłyszałam chichot. Próbowałam znaleźć jego źródło. Wiedziałam, że nie należał on do Thomasa. Ten bardziej przypominał śmiech... Anthony!
Siedział on na fotelu, w rogu gabinetu. Ubrany w ciemny strój, tylko jego błekitne tęczówki rzucały się w oczy.
- Co ona pomyślała i właściwie co ty tutaj robisz? - zapytał się go Thomas.
Mam nadzieję, że nie wyjawi on mu tego. Anthony potrafi czytać w myślach. Nie pomyślałam, że mógłby tutaj być, więc nie zablokowałam przed nim umysłu. Zagryzłam delikatnie wargę, patrząc na przyjaciela.
- Ona? - wreszcie się odezwał - Przecież ta zawsze blokuje swoje myśli przede mną. - wstał i podszedł do mnie, pochylił się nad moim policzkiem, lecz ja od niego się odsunęłam. - Hmm... Znowu się nie udało... Jeżeli chodzi co tutaj robię... to dawno nie widziałem ciekawej scenki z parą w roli głównej. Nie obrazisz się Stary, że cię wykorzystałem? - położył rękę na ramieniu Thomasa, ale szybko ją odsunął. Musiał coś odczytać z umysłu dyrektora, ponieważ jego oczy pokazywało przerażenie. - Co tam masz? - skinął głową na dokumenty w moich rękach.
- Och... - podeszłam do biurka i rozłożyłam na nim mapę. - Chyba znalazłam kolejną osobę z nadprzyrodzonymi mocami.
- Co? - Thomas podszedł do mnie. - Przecież nic na to nie wskazywało, że jeszcze ktoś na świecie żyje z takimi mocami, a my nie mamy z nim kontaktu.
- A jak wyjaśnisz nagłą zmianę temperatury na Syberii?
- Żartujesz sobie? Przecież to jest Syberia...
- Thomas! Nie jest to normalne, że w jednej chwili jest - 20, a w drugiej - 40!
- Ines... Tyle, że taką moc może mieć tylko ktoś z mojego rodu, a jak dobrze pamiętasz jestem ostatnią osobą w moim rodzie. - położył na moim ramieniu swoją dłoń i spojrzał w oczy. - To są jakieś dziwne zjawiska, ale to nikt z nas.
- Pozwól mi chociaż to sprawdzić.
Nabrał głębokiego wdechu i podszedł do okna. Oparł czoło o rękę i spojrzał na szkolny plac. Czekałam tylko na jego decyzję. Byłam pewna, że tam ktoś jest... Tyle że gdyby się okazało, że mam rację to...
To co? - usłyszałam głos Anthony'ego w mojej głowie.
Znowu zapomniałam zablokować swoich myśli przed nim. Odwróciłam się i popatrzyłam na uśmiechniętego przyjaciela.
Może się okazać, że to ktoś z jego rodu...
Myślisz, że to ona? Że to jego...
Tak. - znowu spojrzałam na dyrektora. - Myślę, że to jego córka, którą uważa się za nieżyjącą.
- Zgadzam się. - odezwał się Thomas. - Ty i Anthony zabierzcie jakąś dwójkę naszych uczniów. Uważam misję za rozpoczętą.
Razem z kilkoma innymi uczniami naszej szkoły siedziałam w salonie. Oczywiście, jak zawsze większość z nich popisywała się swoimi mocami. Nuda... Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Brakowało mi kogoś tutaj... Gdzie jest Sean i Chan ? Wstałam z fotela i jeszcze raz odwróciłam głową w ich poszukiwaniu. Źle znaczy jak ich nie ma... Co oni planują?
Po chwili usłyszałam krzyki. Do salonu wpadł płonący Sean. Wszyscy rzucili się mu na pomoc. Próbowali zgasić te płonące ubrania, ale ogień nie gasł. Przewróciłam oczami i sekundę później stałam już przy drzwiach, za którymi chował się Chan, który ledwo ze śmiechu trzymał się na nogach.
- Ładnie to tak innych nabierać? - uniosłam brew.
Chłopak na mój widok się odrobinę wystraszył. Złapałam go za ucho i zaprowadziłam do salonu, gdzie Sean już przestał płonąć. Popatrzył na nas jak na dziwaków, ale nim zdążył coś powiedzieć to też go złapałam za ucho. Pociągłam ich do kąta salonu, gdzie siedziała dziewczyna, która potrafi razić dotykiem, a że wisiała mi przysługę postanowiłam to wykorzystać.
Puściłam tą dwójkę. Sean i Chan nie wiedzieli co ich czeka... Patrzyli to na mnie to na dziewczynę. Skinęłam głową, a ta zaczęła razić ich prądem. Zaczęli skakać jakby mieli jakieś owsiki w gaciach.
- Macie za to, że próbujecie się w taki sposób nabijać z innych.
- No ej! - krzyczał Chan. - To tylko takie dowcipy! Ała to boli!
- Ej! Będę miał siniaki! - Sean zrobił podkówkę z ust.
Ja tylko ruszyłam ramionami, zostawiając chłopaków z dziewczyną i wróciłam na swoj fotel, rozkoszując się cierpieniem przyjaciół. Drzwi do salonu otworzyły się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam profesor Lukin oraz Anthony'ego ( wszyscy mówimy mu po imieniu, ponieważ czuje się wtedy młodziej). Ona pozwala mu tak stać obok siebie? Szok...
Blokuj umysł zanim coś o mnie pomyślisz. - puścił mi oczko.
Cholera znowu!
Zarumieniłam się i podeszłam do nauczycieli, którzy mieli coś ważnego do przekazania. Chwilę później obok mnie stali już Sean i Chan. Obaj na mnie patrzyli wilkiem.
- Kochani! - odezwał się radosny Anthony. - Nowa misja!
Wszyscy zaczęliśmy się cieszyć, ponieważ to jest możliwość wykazania swoich możliwości. Ja miałam okazję dwa razy brać udział w misjach i nigdy nie żałowałam.
- Cisza! - powiedziała trochę niezadowolona Ines. - Możemy tylko zabrać dwóch uczniów.
- Co? - Chan nie potrafił się powstrzymać od krzyknięcia. - Zawsze było tak, że jechało czterech uczniów.
- Wyluzujcie! - uśmiechnął się Carnes . - To nie jest przecież ostatnia misja. Oczywiście, to nie od nas zależała ta decyzja. Dyrektor powiedział, że możemy zabrać tylko dwóch...
Mijałam kilkoro uczniów, którzy uśmiechali się do mnie i witali. Oczywiście, kiwałam im na powitanie głową, ale nie miałam najmniejszej ochoty odwdzięczyć się im uśmiechem, no ale do tego już wszyscy w tej szkole byli przyzwyczajeni.
Stanęłam przed mahoniowymi drzwiami, ze złotą tabliczką na wysokości moich oczu: Dyrektor Thomas Matthews. Uniosłam swoją pięść, żeby zapukać, ale zrezygnowałam z tej opcji i nacisnęłam klamkę.
Przed oczami pojawiło mi się gabinet dyrektora, które było pomalowane na biało z czarnymi motywami. Po prawej stronie znajdowało się wielkie okno, które miało widok na cały szkolny plac oraz na akademik, gdzie uczniowie mieszkali podczas roku szkolnego. Po lewej znajdowała się wielka meblościanka z wieloma książkami, które zawsze mnie kuszą, żeby je przeczytać. Na środku stało ogromne biurko, na którym właśnie leżała półnaga Nicole i Thomas, którzy nie zauważyli tego, że weszłam.
- Przeszkadzam w czymś? - zapytałam i uniosłam brew.
Para na mój widok poczuła się trochę zakrępowana. Szybko zaczęli się ubierać. Przewróciłam oczami i zaczęłam tupać nogą. Przeniosłam wzrok na trzymane przeze mnie dokumenty.
- Coś ważnego? - uniosłam głowę i spojrzałam na Thomasa.
Popatrzyłam na Nicole, która gdyby mogła zabiłaby mnie swoim wzrokiem. Kiedy zrozumiała o co mi chodzi, wzięła swoją bluzę i ruszyła ku wyjściu, kręcąc swoimi biodrami na boki ile tylko mogła. Jeszcze przed zamknięciem drzwi zadźgała mnie ostatni raz.
Co to za głupia jędza, ugh!
Usłyszałam chichot. Próbowałam znaleźć jego źródło. Wiedziałam, że nie należał on do Thomasa. Ten bardziej przypominał śmiech... Anthony!
Siedział on na fotelu, w rogu gabinetu. Ubrany w ciemny strój, tylko jego błekitne tęczówki rzucały się w oczy.
- Co ona pomyślała i właściwie co ty tutaj robisz? - zapytał się go Thomas.
Mam nadzieję, że nie wyjawi on mu tego. Anthony potrafi czytać w myślach. Nie pomyślałam, że mógłby tutaj być, więc nie zablokowałam przed nim umysłu. Zagryzłam delikatnie wargę, patrząc na przyjaciela.
- Ona? - wreszcie się odezwał - Przecież ta zawsze blokuje swoje myśli przede mną. - wstał i podszedł do mnie, pochylił się nad moim policzkiem, lecz ja od niego się odsunęłam. - Hmm... Znowu się nie udało... Jeżeli chodzi co tutaj robię... to dawno nie widziałem ciekawej scenki z parą w roli głównej. Nie obrazisz się Stary, że cię wykorzystałem? - położył rękę na ramieniu Thomasa, ale szybko ją odsunął. Musiał coś odczytać z umysłu dyrektora, ponieważ jego oczy pokazywało przerażenie. - Co tam masz? - skinął głową na dokumenty w moich rękach.
- Och... - podeszłam do biurka i rozłożyłam na nim mapę. - Chyba znalazłam kolejną osobę z nadprzyrodzonymi mocami.
- Co? - Thomas podszedł do mnie. - Przecież nic na to nie wskazywało, że jeszcze ktoś na świecie żyje z takimi mocami, a my nie mamy z nim kontaktu.
- A jak wyjaśnisz nagłą zmianę temperatury na Syberii?
- Żartujesz sobie? Przecież to jest Syberia...
- Thomas! Nie jest to normalne, że w jednej chwili jest - 20, a w drugiej - 40!
- Ines... Tyle, że taką moc może mieć tylko ktoś z mojego rodu, a jak dobrze pamiętasz jestem ostatnią osobą w moim rodzie. - położył na moim ramieniu swoją dłoń i spojrzał w oczy. - To są jakieś dziwne zjawiska, ale to nikt z nas.
- Pozwól mi chociaż to sprawdzić.
Nabrał głębokiego wdechu i podszedł do okna. Oparł czoło o rękę i spojrzał na szkolny plac. Czekałam tylko na jego decyzję. Byłam pewna, że tam ktoś jest... Tyle że gdyby się okazało, że mam rację to...
To co? - usłyszałam głos Anthony'ego w mojej głowie.
Znowu zapomniałam zablokować swoich myśli przed nim. Odwróciłam się i popatrzyłam na uśmiechniętego przyjaciela.
Może się okazać, że to ktoś z jego rodu...
Myślisz, że to ona? Że to jego...
Tak. - znowu spojrzałam na dyrektora. - Myślę, że to jego córka, którą uważa się za nieżyjącą.
- Zgadzam się. - odezwał się Thomas. - Ty i Anthony zabierzcie jakąś dwójkę naszych uczniów. Uważam misję za rozpoczętą.
***
Razem z kilkoma innymi uczniami naszej szkoły siedziałam w salonie. Oczywiście, jak zawsze większość z nich popisywała się swoimi mocami. Nuda... Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Brakowało mi kogoś tutaj... Gdzie jest Sean i Chan ? Wstałam z fotela i jeszcze raz odwróciłam głową w ich poszukiwaniu. Źle znaczy jak ich nie ma... Co oni planują?
Po chwili usłyszałam krzyki. Do salonu wpadł płonący Sean. Wszyscy rzucili się mu na pomoc. Próbowali zgasić te płonące ubrania, ale ogień nie gasł. Przewróciłam oczami i sekundę później stałam już przy drzwiach, za którymi chował się Chan, który ledwo ze śmiechu trzymał się na nogach.
- Ładnie to tak innych nabierać? - uniosłam brew.
Chłopak na mój widok się odrobinę wystraszył. Złapałam go za ucho i zaprowadziłam do salonu, gdzie Sean już przestał płonąć. Popatrzył na nas jak na dziwaków, ale nim zdążył coś powiedzieć to też go złapałam za ucho. Pociągłam ich do kąta salonu, gdzie siedziała dziewczyna, która potrafi razić dotykiem, a że wisiała mi przysługę postanowiłam to wykorzystać.
Puściłam tą dwójkę. Sean i Chan nie wiedzieli co ich czeka... Patrzyli to na mnie to na dziewczynę. Skinęłam głową, a ta zaczęła razić ich prądem. Zaczęli skakać jakby mieli jakieś owsiki w gaciach.
- Macie za to, że próbujecie się w taki sposób nabijać z innych.
- No ej! - krzyczał Chan. - To tylko takie dowcipy! Ała to boli!
- Ej! Będę miał siniaki! - Sean zrobił podkówkę z ust.
Ja tylko ruszyłam ramionami, zostawiając chłopaków z dziewczyną i wróciłam na swoj fotel, rozkoszując się cierpieniem przyjaciół. Drzwi do salonu otworzyły się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam profesor Lukin oraz Anthony'ego ( wszyscy mówimy mu po imieniu, ponieważ czuje się wtedy młodziej). Ona pozwala mu tak stać obok siebie? Szok...
Cholera znowu!
Zarumieniłam się i podeszłam do nauczycieli, którzy mieli coś ważnego do przekazania. Chwilę później obok mnie stali już Sean i Chan. Obaj na mnie patrzyli wilkiem.
- Kochani! - odezwał się radosny Anthony. - Nowa misja!
Wszyscy zaczęliśmy się cieszyć, ponieważ to jest możliwość wykazania swoich możliwości. Ja miałam okazję dwa razy brać udział w misjach i nigdy nie żałowałam.
- Cisza! - powiedziała trochę niezadowolona Ines. - Możemy tylko zabrać dwóch uczniów.
- Co? - Chan nie potrafił się powstrzymać od krzyknięcia. - Zawsze było tak, że jechało czterech uczniów.
- Wyluzujcie! - uśmiechnął się Carnes . - To nie jest przecież ostatnia misja. Oczywiście, to nie od nas zależała ta decyzja. Dyrektor powiedział, że możemy zabrać tylko dwóch...
- Kogo wybierzemy? - Ines spojrzała na nauczyciela angielskiego.
- Czy... Ty właśnie się mnie pytasz kogo wybieramy? - zrobił oczy jak pięciozłotówki.
- Masz rację ciebie nie warto...
- Dobra! - dał jej sójkę w bok, ale kiedy ta spojrzała na niego to się odsunął na krok. Niesamowite, ona nie ma żadnych mocy, a i tak przeraża wielu z nas. - Otwórzcie swoje umysły, zobaczymy kto zasługuje na tą misję.
Co? Chyba sobie żartuje, że w taki sposób chce wybrać osoby? Niech zapomni, że będzie szperał mi w głowie.
- No nie! - Anthony zrobił smutną minkę. - Chan, Sean i Mery! Dlaczego w trójkę musieliście zablokować umysły? Teraz trzeba wybierać.
- Nie rozumiem pana. - odezwał się chłopak o kilka lat młodszy ode mnie. - Powiedział pan, że mamy otworzyć swoje umysły, żeby mógłby pan wybrać kto jest najlepszy.
- No właśnie. Najlepsza okazała się tamta trójka, która trzymała się zasady, że za żadne skarby nie można sobie pozwolić na wejście do umysłu, a wy to przed chwilą zrobiliście.
- Rozejść się. Tylko wy zostajecie.
Czekaliśmy aż inni uczniowie wyjdą. Oczywiście, nie obyło się bez złowieszczych spojrzeń. Razem z Sean'em i Chan'em usiadłam na sofie naprzeciwko Ines i Anthony'ego.
- Zrozumcie, że tylko dwójkę z was możemy zabrać... - powiedział. - Najgorsze jest to, że was wszystkich po prostu wielbię.- Czy... Ty właśnie się mnie pytasz kogo wybieramy? - zrobił oczy jak pięciozłotówki.
- Masz rację ciebie nie warto...
- Dobra! - dał jej sójkę w bok, ale kiedy ta spojrzała na niego to się odsunął na krok. Niesamowite, ona nie ma żadnych mocy, a i tak przeraża wielu z nas. - Otwórzcie swoje umysły, zobaczymy kto zasługuje na tą misję.
Co? Chyba sobie żartuje, że w taki sposób chce wybrać osoby? Niech zapomni, że będzie szperał mi w głowie.
- No nie! - Anthony zrobił smutną minkę. - Chan, Sean i Mery! Dlaczego w trójkę musieliście zablokować umysły? Teraz trzeba wybierać.
- Nie rozumiem pana. - odezwał się chłopak o kilka lat młodszy ode mnie. - Powiedział pan, że mamy otworzyć swoje umysły, żeby mógłby pan wybrać kto jest najlepszy.
- No właśnie. Najlepsza okazała się tamta trójka, która trzymała się zasady, że za żadne skarby nie można sobie pozwolić na wejście do umysłu, a wy to przed chwilą zrobiliście.
- Rozejść się. Tylko wy zostajecie.
Czekaliśmy aż inni uczniowie wyjdą. Oczywiście, nie obyło się bez złowieszczych spojrzeń. Razem z Sean'em i Chan'em usiadłam na sofie naprzeciwko Ines i Anthony'ego.
- No proszę cię! - profesor przewróciła oczami. - Tylko mi się tutaj nie popłacz. Musimy z tej trójki wybrać dwójkę, która nam się przyda podczas tej misji.
- Oczywiście ja! - Sean podniósł rękę. - Przecież siła najważniejsza... - pokazał swoje równe, białe zęby.
- Ta.. yhy... Chyba inteligencja.. - Chan poruszał swoimi brwiami. - Gratis jest również moc ognia... I co przebijecie to?
- Wybaczcie panowie, ale moim zdaniem to szybkość jest najlepszym atrybutem dla tej misji...
- Ja chcę was wszystkich. - Anthony spojrzał na sufit i uniósł ręce.
- Ja jestem za tym, żeby zabrać na pewno Chan'a. Ma rację... Jest inteligentny, a z pewnością przyda nam się na Syberii...
- Syberii? - razem z chłopakami spojrzeliśmy w szoku na naszych nauczycieli. Co oni chcą robić na Syberii?
- Tak na Syberii... - powiedziała od niechcenia Ines. - Anthony twoim zdaniem kto jeszcze powinien jechać?
- Mery i Sean? - popatrzył na nią nie pewnie. - No Ine... znaczy się panno Lukin, oni są wspaniali i zawsze ich prace w grupie są najwyżej oceniane. Mogą jechać tylko cztery osoby... Hmm... To może ty nie pojedziesz, a ja razem z nimi wyjadę na misję ? To jest genialny pomysł!
- Chan, jeżeli podpalisz mu tą szpetną bluzkę to dam ci szóstkę z matematyki... - Ines pokazała na swojej twarzy ten chytry uśmieszek, który rzadko się u niej pojawia.
Mój przyjaciel na myśl o szóstce się uśmiechnął. Chwilę potem w jego ręku pojawiła się mała kula ognia, której płomienie przybierały barwę ciemnej czerwieni. Rzucił to w Anthony'ego i jego czarna koszulka stanęła w płomieniach. Oczywiście, on nie odczuwał bólu, ale jego koszulka znikała nam z oczu. Po chwili stał przed nami z gołym torsie. Sean zakrył mi dłonią oczy, mówiąc, że takie widoki to nie dla dzieci. Miałam ochotę mu dać w twarz, ale bałabym się, że uszkodzę swoją delikatną dłoń.
- Dobra, nie patrz tak. - z pewnością zwrócił się do Ines. - Idę się przebrać, a ty Chan... Ugh! To była moja ulubiona koszulka! Dlaczego?
- Nie dałeś mi szóstki... - kątem oka widziałam jak ruszył ramionami.
- Anthony! - usłyszałam gruby głos dyrektora.Razem z Sean'em i Chan'em wstaliśmy i spojrzeliśmy na mężczyznę. On na nas widok się uśmiechnął i pokazał nam, żebyśmy spoczęli. - Co ty wyrabiasz tutaj ? Gdzie twoja koszulka?
- Spłonęła... - zrobił smutną minkę, ale chwilę później na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Thomas! Możemy nie brać Ines i jechać w trójkę na misję?
- Anthony! To jak już to ja mogę jechać z nimi, a nie ty, bo ty...
- Cisza! - pan Matthews już miał na ustach banan, on też uwielbiał jak ta dwójka się kłóciła. - O co chodzi?
- Musimy wybrać dwie osoby z tej trójki...
- No to weźcie tą trójkę, jakiś problem?
- Thomas! - Ines popatrzyła na niego gniewnie. - Ja z wami nie wytrzymam.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z salonu. Zauważyłam kątem jak dyrektor i Anthony przybijają sobie żółwika. Co to za... Ugh!
- No więc... - zaczął Thomas. - Jedziecie na misję.
Razem z chłopakami zaczęłam skakać ze szczęścia. Nigdy nie miałam okazji z nimi jechać na misję, więc to też był dla mnie zaszczyt. Chociaż zachowują się jak zachowują to należą do najzdolniejszych uczniów naszej szkoły oraz instytucji. Oczywiście, nigdy nie dowiedzą się o tym, że tak myślę, bo jeszcze by się zmienili na gorsze.
Ze zmęczenia rzuciliśmy się na sofę. Thomas oraz Anthony w ciągu naszego napadu szczęścia zmyli się z salonu.
- No dobra chłopaki... - odezwałam się. - Ja zmykam na trening, bo ojciec znowu będzie narzekać...
- To chodź potrenujemy z tobą. - powiedział Chan.
- Nie dacie rady... Jestem dla was za dobra...
- Proszę cię... - fuknął Sean. - To my jesteśmy dla ciebie za dobrzy...
- No oczywiście..
Nim coś powiedzieli ja już zdążyłam przebrać się na trening i zjawić się na miejscu, gdzie czekał mój uśmiechnięty ojciec.
Rozdział pierwszy (: Jestem ciekawa, czy ktoś to przeczyta. Jeżeli tak to napiszcie komentarz, proszę... (: Bo ja naprawdę chcę pisać tego bloga, ale jeżeli nikt nie czyta to jest jakiś sens jego pisania? ;p
Pozdrawiam,
Kinga.
Pisz bo warto! Ja na pewno będę czytać xd
OdpowiedzUsuńŁejtam na nexta ;3
Zapraszam do mnie :D
http://youaresostupidbutiloveyou.blogspot.com
KOCHAM TO <3 czekam na nastepny z niecierpliwoscia ;D jak masz czas to wpadnij: www.winged-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajne :) Czekam na następnego :*
OdpowiedzUsuńWitam! Na moim blogu kolejny rozdział! http://lookingforlifewithoutemotions.blogspot.com/ Pozdrawiam Emily <3 + obs.
OdpowiedzUsuńdziękuje za opinie ;D następny jakoś w weekend ;D
OdpowiedzUsuńNo co za pytanie, oczywiście, że musisz to pisać! Jak już wspominałam, nie przepadam za fantastyką, ale Twoje opowiadanie jest naprawdę świetne :) Jest tylko jeden malutki problem; nie piszesz, z czyjej perspektywy piszesz. Wynika to z dalszego tekstu, i w sumie to fajny sposób, ale jednak wolę wiedzieć, z czyjej perspektywy czytam, bo lepiej wtedy poznaję bohaterów :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać wyprawy! W końcu trzech wariatów + dwie spokojne osoby + Syberia = ciekawa przygoda ;d Szybko pisz kolejny ;*
Hmm... Jasne! Wezmę to pod uwagę, kiedy będę pisać następny rozdział. Z pewnością ułatwi to czytanie tekstu ;*
UsuńAntony? Czemuś ty jest Antony??
OdpowiedzUsuńJuż kocham ta postac:D
I NAsza wybuchową trójkę:D
Kinga!! Kocham cię <3 <3 <3
Ooo...! Dominika ja Ciebie też kocham!
UsuńHmm... Czyżbyś się zakochała w Anthony'm ?
On jest przecież staary, ale oczka ma słodkie!
Ach... ta moja wyobraźnia xq
u mnie nowy serdecznie zapraszam winged-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZajebisty ! ♥
OdpowiedzUsuńPisz dalej ; )
Czekam na next'a ! ; *
cztałam i mogę powiedzieć, że jest zajebisty!
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, jest już IV rodział! -> http://hungry-for-affection.blogspot.com -Blanca xx
cudny rozdział, zabieram się za dalsze czytanie a ciebie zapraszam na mojego bloga http://nadrodzedozycia.blogspot.com . Pozdrawiaaam ; D
OdpowiedzUsuń