Mery
Znowu ojciec ma zły humor, ponieważ zamienił
się w tyrana na treningu. Nie obchodzi go za bardzo to, że ja ledwo dycham.
Obiegłam już z 200 razy teren na około szkoły wciągu pół godziny treningu, na
dodatek bez przerwy. Teraz biegnę już kolejne kółko. Ledwo się trzymam na
nogach, ale trener obiecał, iż to będzie już ostatnie. Skupiłam się na oddechu,
to było w tej chwili najważniejsze... Wdech, wydech, wde...Poczułam ogromny ból. Straciłam kontrolę nad ciałem, ponieważ wpadłam na coś, a chyba raczej na kogoś. Zataczaliśmy koła póki nie zatrzymaliśmy się. Nie wiedziałam co się jeszcze stało. Leżałam nieprzytomna na ziemi i nie otwierałam oczu. Nie jest to przyjemne jak się wpada na kogoś z taką prędkością. A co jeżeli nie żyje? Momentalnie podniosłam powieki. Powoli odwróciłam głowę na lewą stronę, słysząc jak strzykają mi kości. Zobaczyłam Sean'a, który trzymał się za głowę. No cóż... Nic dziwnego, że mnie wszystko boli, przecież on jest jak ze stali, ale całe szczęście, że to on a a nie kto inny, bo mógłby tamten tego nie przeżyć.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Dziewczyno, z ciebie takie nic, a łeb mnie boli jak nigdy. Jak z tobą?
- Wszystko mnie boli, ale myślę, że przeżyję. - posłałam mu uśmiech. - Tak właściwie, co tutaj robiłeś?
- Chciałem pobiegać, ale zapomniałem o tym, że masz trening... Wybacz mi.
Niespodziewanie obok nas stanął ojciec.
- Co tutaj się stało? - zapytał troskliwym głosem. - Nic wam nie jest? - uniosłam mu do góry kciuk. - Chyba przesadziłem z tym treningiem.... Jutro masz wolne, a teraz ruchy do pielęgniarki.
Tak samo jak szybko się pojawił tak znikł.
Powoli podniosłam swoje obolałe ciało, ale coś czułam, że daleko nie zajdę. Sean podszedł do mnie i wziął na ręce. Nie żeby coś, ale uwielbiam jak to robi, ponieważ jest taki ciepły i czuję jego serce, które wali jak młot.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało, bo będę się czuł winny. - powiedział, kładąc mnie na łóżku szpitalnym.
- Sean, proszę cię daj spokój. To też moja wina, ponieważ to był mój trening i to ja powinnam dbać o swoje bezpieczeństwo... A co jeżeli kiedyś nie zadbam o taki szczegół i może ktoś inny ucierpieć? Dobrze, że to byłeś ty...
- Odpocznij.
Pogłaskał moją głowę i wyszedł z sali, zostawiając mnie z pielęgniarką.
Chan
Co by tutaj porobić? Nie wiem, gdzie się
szwenda Sean, a Mery ma jeszcze trening z ojcem. Hmm... Może uda mi się
przekonać Elise na jakąś wycieczkę?Wziąłem parę książek z biblioteki i ruszyłem w kierunku skrzydła z pokojami. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego tutaj nie ma podziału na oddział kobiecy oraz męski. Nie chodzi tutaj mi, że w pokoju może mieszkać chłopak i dziewczyna, ale o to, że np. ja i Sean mamy pokój obok Mery. Dziwne, bo w innych szkołach pokoje dziewczyn są na innych korytarzach, co pokoje chłopaków.
- No, ale po co komplikować tak życie? - zza rogu wyszedł rozbawiony Anthony. - Czy wy kiedyś nauczycie się blokować te wasze umysły?
- A ty nauczyć się kiedyś, żeby ze mną nie zadzierać? - uśmiechnąłem się, a w moich dłoniach pojawiła się kula niebieskiego ognia.
- Wiesz, co? Jak śmiesz nauczycielowi grozić.. - znowu zaczął chichotać. Ten nigdy nie będzie poważny. - Dobra nie przeszkadzam. Może zabierzesz Elise nad jezioro. - puścił mi oczko.
Przewróciłem oczami i kontynuowałem swój cel. Wszedłem na prawidłowy korytarz. To chyba jeden z najpiękniejszych miejsc w tej zabytkowej szkole. Żyrandole jeszcze z XIX w., boazeria jeszcze za czasów jakiegoś króla angielskiego, ale za żadne skarby sobie nie przypomnę jego imienia.
Dotarłem do pokoju nr 126 . Zapukałem w jasne drzwi. Wiedziałem, że dziewczyna tam jest, bo odczuwałem wahania temperaturowe. Po chwili otworzyła mi Elise.
- O cześć. - powiedziała i uśmiechnęła się. - Coś się stało?
- Posłuchaj... Jest sobota i strasznie się nudzę, a Mery i Sean są zajęci, a raczej nie wiem, gdzie się podziewają i pomyślałem sobie, że pojechałbyś ze mną na jakąś wycieczkę? - uniosłem brwi, czekając na jakąś reakcję.
- Wycieczkę? - oparła się o futryny. - A gdzie chcesz jechać?
- A co powiesz na wypad nad jezioro. Znam fajne miejsce, gdzie z pewnością ci się spodoba. To jak?
- Nie wiem, czy powinnam...
- Chyba nie chcesz, żebym się zanudził na śmierć. - zrobiłem maślane oczy.
- W porządku. I tak jestem ci coś winna za to, że uratowałeś mi życie.
Dałem jej żółwika i poszedłem do dyrektora o pozwolenie na wypad.
Elise
Miło, że ktoś chce mnie zabrać na wycieczkę.
Bałam się, że mnie tutaj nikt nie zaakceptuje. Spojrzałam na zegarek. Za parę
minut będzie czternasta. Wzięłam więc mój kapelusz oraz koszyk ze smakołykami.
Wyszłam na korytarz, gdzie wpadłam na Sean'a, który był troszkę zasmucony i
nieobecny.- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Tak... - uśmiechnął się. - Jedziesz razem z Chan'em? - pokiwałam głową. - Bawcie się więc dobrze...
- Może chcesz jechać z nami.
- Chciałbym, ale po prostu czuję się winny za dzisiejszy wypadek podczas treningu Mery, że wolę zostać w szkole...
- Wypadek? - nie miałam okazji jeszcze poznać tej mojej lokatorki tak do końca, ale zaczęłam się martwić.
- Zderzyliśmy się podczas jej treningu, wiesz jak to jest przy takiej prędkości jaką ona osiąga. Jest teraz w skrzydle szpitalnym, ale na całe szczęście jest tylko lekko poobijana...
Położyłam dłoń na jego ramieniu. Uśmiechnęłam się do niego, a on mi się odwdzięczył tym samym. Nie przepadam patrzyć ludziom w oczy, ale jego były tak pociągające... Nie wiem dlaczego, ale poczułam jego perfumy. Były one tak łagodne, miałam taką ochotę wtulić się w jego koszulę i poddać się tej chwili pożądania.
- Wszystko dobrze? - zapytał swoim niskim głosem.
Uniosłam brwi. Pokiwałam głową i ruszyłam ku wyjściu. Cały czas myślałam o tej chwili. Niesamowite, że komuś udało się mnie zauroczyć. Cały czas przed oczami miałam te jego oczy, nos, usta...
- Nareszcie jesteś! - krzyknął rozbawiony Chan. - Szkoda, że nie było cię tutaj parę minut temu?
- Dlaczego? - zapytałam, podając mu koszyk.
- Anthony znowu próbował zbliżyć się do Ines... - uniosłam brwi, ponieważ nie widziałam w tym nic śmiesznego. - Aaa... Bo ty nic nie wiesz. Anthony od lat jest zakochany po uszy w Ines, ale to nie jest coś takiego, że ona jest śliczna... Wsiadaj do auta. Opowiem ci o tym podczas drogi.
Tak też zrobiłam. Wsiadłam do czarnego BMW. Takie wygodne są tutaj siedzenia, że boję się, iż mogę podczas drogi zasnąć. Zapięłam pasy i odwróciłam głowę w stronę Chana.
- Pozwól, że wykorzystamy dzisiaj coś takiego jak klimatyzacja. - uśmiechnął się i włączył silnik. - No więc Anthony zakochał się w Ines parę lat temu, oczarowała go swoją urodą, ale co ważniejsze swoją inteligencją. On mało wykształcony nauczyciel angielskiego, który parę lat temu był jeszcze w psychiatryku oraz Ona, wielka pani profesor, która razem z twoim ojcem pracowała na Syberii. Anthony swoim zabawnym zachowaniem próbuje zwrócić uwagę Lukin.
- Ona o tym wie?
- Nie wiemy... Wszyscy o tym wiedzą, ale ona się tak zachowuje jakby nie wiedziała. Czasem szkoda mi Anthony'ego, no ale gdyby tego wszystkiego nie było... To tak nudno byłoby...
- Rozumiem... - uśmiechnęłam się. - Czym się interesujesz?
- Ja? - popatrzył na mnie. Pokiwałam głową. - Nauką przede wszystkim.
- Lubisz naukę?
- Nie wyglądam na takiego? - uniósł swoje brwi. Pokiwałam przecząco głową. - Nie żebym się chwalił, ale jestem najlepszym uczniem w szkole. No, ale to taki szczegół. Można też powiedzieć, że uwielbiam dowcipy, ale się o tym przekonasz z czasem.
Chan też okazał się interesującym człowiekiem. Niesamowite ile mnie ominęło podczas tych wszystkich lat, które spędziłam na Syberii.
Oparłam czoło o zaciemnioną szybę. Drzewa nabierały czerwonych oraz złotych kolorów. Skręciliśmy w jakąś leśną dróżkę. Pomiędzy drzewami widziałam sarenki, dziki, lisy.
- Już jesteśmy. - odezwał się Chan i wyszedł z wozu.
Zrobiłam to samo i się rozejrzałam po okolicy.
Byliśmy otoczeni lasem z każdej strony, a na środku leżało jeziorko. Było ono tak czyste i nie zabrudzone. Byłam wstanie zobaczyć, co pływa po dnie.
- Jak tutaj pięknie... Dlaczego nikogo tutaj nie ma? Przecież tutaj jest wspaniałe miejsce do wypoczynku.
- Ponieważ wiele osób chciałoby się tutaj kąpać, ale nie potrafią wytrzymać.
Zmarszczyłam brwi i podeszłam do wody, zanurzając w niej nogi. Była taka przyjemna, ale teraz rozumiałam, o co chodziło Chanowi. Woda zazwyczaj má temperaturę 22 stopnie lub więcej, a ta tutaj ma z jakieś 6 stopni. Mi to nie przeszkadzało i jak myślę Chanowi też.
Sean
Poszedłem na skrzydło szpitalne. Już z
oddali słyszałem śmiech przyjemny dla mojego ucha. Spojrzałem przez okno na
Mery, która grała w szachy z dziewczyną z ostatniej klasy.- Hej. - przywitałem się z przyjaciółką i usiadłem na jej łóżku. - Jak się czujesz?
- Wspaniale. Nie jestem połamana! - posłała mi uśmiech. - A jak ty?
- Pff... Dla mnie to było nic.
Spojrzałem na jej siną rękę. Jak to możliwe, że z tego wyszła cało? Położyłem głowę na jej kolanach i przyglądałem się jej grze. Wszystko robiła z taką gracją...
Usłyszeliśmy alarm, który rozbrzmiewał zawsze jak coś się złego dzieje. Nim się obejrzałem leżałem już na gołym łóżku. Szybko wyskoczyłem z niego i ruszyłem do holu głównego, gdzie zebrali się uczniowie. Próbowałem odnaleźć Mery, ale z dużo osób było tutaj. Zobaczyłem, że do sali wchodzi Anthony, podszedłem do niego.
- Co się dzieje? - zapytałem.
- Zaraz się dowiesz. - powiedział tak poważnie jak nigdy.
- Anthony?
Lecz nim zdążył się odezwać, głos zabrał dyrektor. Odwróciłem się i zobaczyłem Mary. Ruszyłem w jej kierunku.
- Kochani, mam złą wiadomość... - jego głos się załamał. - Zostało zamordowanych dwóch uczniów...
Tęskniliście? Rozdział taki sobie, ale dawno nic się tutaj nie pojawiło, więc ta-dam. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze mnie pamięta.
Pozdrawiam,
Kinga.
Zabije. Zabije. Zabije!
OdpowiedzUsuńNo dodawaj Tuptusiu szybko nowy bo oberwiesz w zęby a mam do cb bliźutko!
dodawaj szybko następny bo nie wytrzymam!!
OdpowiedzUsuńmam teraz fazę na sprawdzanie czy na którymś z twoich blogów nie ma następnych rozdziałów xd
O jacieeee O.o
OdpowiedzUsuńZamordowano dwóch uczniów? Widzę, że akcja się rozkręca ^^
Piszesz genialnie ;)
Czekam na następny rozdział ;D
+ zapraszam do mnie:
http://www.uwierzwprzeznaczenie.blogspot.com/
Czyżby coś się kroiło między Mery i Sean'em? ;d Chociaż on podoba się Elise, a ona znowu chyba Chan'owi... Tak mi się zdaje i to całkiem możliwe, bo przecie lubisz mieszać ;p
OdpowiedzUsuńHaha, Anthony xd On chyba nigdy nie dorośnie, ale dobrze jest jak jest :D
Zamordowano? Tak to napisałaś, że można pomyśleć, że chodzi o Elise i Chan'a, ale na pewno nie o nich. Ciekawe o kogo, i kto ich zamordował?
Czekam na kolejny ;*
dlaczego w takim momemncie ?????
OdpowiedzUsuńczekałam na ten rozdział długo!!!!
ale nie chce czekać długo na next
weny i pisz next
błagam!!
ania
pisz szybciej ten następny!!
OdpowiedzUsuńcodziennie trzy razy dziennie sprawdzam twoje blogi czy czegoś nowego nie ma a ty co?
nie dodajesz nic nowego!!!
proszę dodaj kolejny bo ja za każdym razem kiedy widzę że nie ma nic nowego mam ochotę rozwalić laptopa ;/